sobota, 3 lipca 2010





Ostatnie spektakle z serii Stary Browar Nowy Taniec Na Malcie były bardzo różnorodne.

W czwartek oglądałam świetne solo Charlotte Vanden Eynde I’m Sorry It’s (Not) A Story. Każdy ruch, gest, krok, taniec miał tutaj ogromne znaczenie. Artystka nieprzeciętnie potrafiła skupić na sobie uwagę. Surowość i minimalizm dopełniała głębia znaczeń, która pojawiała się w głowie widza wraz z każdą kolejną minutą spektaklu. Charlotte przypominała mi figurkę z pozytywki, lolitkę, kobietę na wybiegu, osobę która jest ofiarą molestowania. Bez wątpienia była to dość mocna bajeczka.

Później wystąpił Tarek Halaby z czymś co nazwał Próba zrozumienia mojej socjopolitycznej sytuacji poprzez artystyczne poszukiwania osobistej tożsamości w odniesieniu do konfliktu palestyńsko-izraelskiego, część I . Tarek Halaby - amerykański Palestyńczyk, urodzony w Arabii Saudyjskiej, z amerykańsko-jordańskim paszportem, wychowany w wierze katolickiej, od zawsze mówiący tylko po angielsku, żyjący w Stanach Zjednoczonych od 10 roku życia - postanowił zapytać o swoją tożsamość. Pokazać sytuację Palestyńczyków i uwrażliwić na nią widza. Miał być to spektakl taneczny, ale artysta przyznał się do własnej porażki, do tego, że w trakcie pracy nad spektaklem, projektem, uświadomił sobie, że nie umie przełożyć tego, co ma w głowie na ruch, ciało. Zetem spektakl wykorzystywał zupełnie inne formy. Był niejako przegadanym, komicznym, a jednocześnie śmiertelnie poważnym performancem, angażującym publiczność. Artysta na walizkach, bezdomny, ze zgubioną tożsamością, który opowiadając o swojej sytuacji - z całym bagażem nieudolności - stara się uwrażliwić widza na problem swojej tożsamości, Palestyńskiej tożsamości, tożsamości w ogóle. Zaskakujące w formie i dobre.

Tegoroczną serię Stary Browar Nowy Taniec Na Malcie zamknął niejako spektakl Jonathana Burrowsa & Matteo Fargiona Cheap Lecture & The Cow Piece. Dwie etiudy, obie wznoszące się na wyżyny abstrakcji i absurdalnego komizmu. Dygresyjny i przezabawny, odczytany i odśpiewany Cheap Lecture był wariacją na temat artystycznej pracy, reakcji widzów, muzyki. Filozoficzno komiczny. Z kolei The Cow Piece w równie absurdalny i komiczny sposób pochylał się nad śmiertelnością i tańcem w ogóle. Duet Burrows i Fargion porwał część publiczności, ale cześć zdecydowanie nie. Ja znalazłam się gdzieś pośrodku, przechylając się niestety bardziej w stronę tej drugiej grupy.





W ostatnich dniach Festiwalu Malta udało mi się także obejrzeć Another Sleepy Dusty Delta Day Jana Fabra. To solo jednej aktorki, tancerki. Głównym motywem muzycznym, który jest także przez nią wyśpiewywany jest hit Bobbiego Gentry z 1967 roku Ode to Billy Joe.Piosenka opowiada o samobójczym skoku z mostu młodego chłopaka i zakochanej w nim dziewczynie, która próbuje sobie z tą śmiercią poradzić. Oprócz piosenki w spektaklu główną rolę gra także list pożegnalny napisany przez mężczyznę do ukochanej, który jest stopniowo odczytywany. Ale oprócz wątków tragiczno-miłosnych spektakl przesycony był także brudna codziennością - trudem i znojem pracy oraz piciem piwa. Świetna technicznie artystka przykuwała uwagę, lecz w pewnym momencie wszystko stało się jakby zbyt jasne, przewidywalne, zabrakło niedopowiedzeń. Po wyjściu ze spektaklu uświadomiłam sobie, że spodziewałam się jednak czegoś więcej niż umorusanie się w węglu i znęcaniu się (?) przesz piękną solistę w kanarkowej sukience nad kanarkami zwieszonymi w klatkach nad sceną. Lekko kontrowersyjne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz