wtorek, 29 września 2009


Wreszcie ukazała się wyczekiwana przeze mnie trzecia część "Piaskowego Wilka" pt. "Piaskowy Wilk i prawdziwe wymysły" Åsy Lind. To kolejnych piętnaście opowiadań o pytaniach, rozmyślaniach i przygodach Karusi i Jej piaskowego przyjaciela. Tak jak w pozostałych dwóch częściach ("Piaskowy Wilk", "Piaskowy Wilk i ćwiczenia z myślenia") książkę wzbogacają delikatne ilustracje Kristiny Digman.

W "Prawdziwych wymysłach" razem z Karusią złościmy się na czas, a potem uczymy nad nim panować, zostajemy po raz pierwszy sami w domu, co początkowo w ogóle nie wydaje się straszne, ale po chwili musimy się z tym oswoić, zauważamy jak zmieniają się kolory, gdy jest ciemno i uczymy się, że to światło sprawia, że możemy dostrzegać barwy, a poza tym spędzamy swoją pierwsza noc poza domem, a nawet z niego uciekamy i po raz pierwszy żałujemy podjętej decyzji...

To piętnaście krótkich historyjek, gdzie każda z nich tworzy odrębną całość. To opowiadania wartościowe zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Karusia po raz kolejny zmierza się z iście filozoficznymi życiowymi problemami i dorasta.

Tytuł książki "prawdziwe wymysły" zdaje się lekko nielogiczny. Czy rzeczy wymyślone mogą okazać się prawdziwe? Ale może to najlepszy tytuł, jaki mógł się pojawić przy książce, która stawia przede wszystkim na wyobraźnię i na rozwiązywanie problemów poprzez myślenie? Wszak w trzecim spotkaniu z Piaskowym Wilkiem i Karusią mamy znów do czynienia ze światem na pograniczu rzeczywistości i dziecięcej fantazji, bo oglądamy wszystko oczami dziecka.

Kolejna część przygód Karusi i Piaskowego Wilka na pewno nie rozczaruje tych, którzy znają już wcześniejsze opowiadania, a jednocześnie wciągnie czytelników, którzy sięgną po "Piaskowego Wilka" po raz pierwszy. Gorąco polecam, a ostatni rozdział "Jabłko" w sam raz na jesień ;)

p.s. jest jeszcze coś, co bardzo lubię w serii książek o Piaskowym Wilku i Karusi. To miejsce, gdzie dzieje się akcja, czyli nad morzem. Przestrzeń jakże sprzyjająca refleksji i bujnej wyobraźni :)

poniedziałek, 28 września 2009


Wybraliśmy się wczoraj do Teatru Nowego na spektakl "Namiętność" na podstawie Petera Nicholsa w reżyserii lubianej i cenionej przeze mnie Krystyny Jandy. Od 2005 roku chciałam to przedstawienie zobaczyć i dziś wiem, że zrobiłam błąd, że nie poszłam na nie wcześniej. Na premierze mieliśmy Krukównę i Sabiniewicza, a wczoraj... cóż, gra aktorska mnie zawiodła. No może za wyjątkiem Antoniny Choroszy i Danieli Popławskiej, ale prawda jest taka, że właściwie nikt mnie nie przekonał, nie wciągnął. Nie uwierzyłam aktorom. Przeszłam przez spektakl bez emocji, a przecież jest on głównie o emocjach. Postacie zdały się płaskie i jednowymiarowe. Pierwsza część była jeszcze miejscami ciekawa, ale po przerwie ucieczka z tragikomedii w dramat okazała się zupełnie nieudana.

Peter Nichols to angielski dramaturg, który urodził się w 1927 roku w Bristolu. Podstaw swego fachu uczył się w bristolskiej szkole teatralnej Old Vic, działającej przy Royal Theatre, najstarszym istniejącym bez przerwy teatrze w Anglii. Przez pewien czas pracował jako nauczyciel, później pisał sztuki dla telewizji. Być może niektórzy widzieli pokazywany w polskim Teatrze Telewizji w 2007 roku jego "Inny dzień". "Passion Play" (znów mam wrażenie, że "Namiętność" to kulawo przetłumaczony tytuł) powstała w 1981. Dziś myślę sobie, że chętnie sięgnę po tekst i sprawdzę, może on na mnie zadziała?

Gdy czytam na stronie Krystyny Jandy, że "Passion Play" jest "zderzeniem banalnego tematu zdrady ze wspaniałą muzyką" zastanawiam się dlaczego muzyka ze spektaklu w ogóle nie zapadła mi w pamięć? Czy coś z przedstawienia wycięto, czy przez całe cztery lata tak ono wyglądało?

Rozmawiałam dziś z B., która była na premierze. Opowiadałam Jej o swoich wrażeniach, o rozczarowaniu. Zapytała mnie, czy Kate pojawiła się w jednej ze scen nago. Zdziwiłam się, bo nic takiego nie nastąpiło. B. również się zdziwiła...

To prawda, jak pisze Janda, że: "Temat jest wieczny. Układ ludzki w naszej sztuce banalny. Problem aktualny. Zawsze aktualny". Oczywistym jest, że przedstawić taki problem jest trudno. Być może nie wolno zwlekać z wybraniem się na tego typu spektakl i trzeba iść na premierę lub nie iść w ogóle, bo później może nam się przytrafić mało aktualna wersja?

niedziela, 27 września 2009


Tarantiono w świetnej formie. Czysta rozrywka dzięki dobremu scenariuszowi i dobrej grze aktorskiej. Więcej pisać nie będę, bo jest to film do obejrzenia obowiązkowo.

Pozwólmy sobie na uśmiech i to nie tylko w scenie, gdy Brad Pitt mówi po włosku ;)

Dla nienasyconych polecam stronkę: http://www.inglouriousbasterds-movie.com/

sobota, 26 września 2009

Podjęcie decyzji o każdej zmianie ma w sobie ryzyko. Taką decyzję właśnie podjęłam. Dziś dzień pożegnań, dzień ostatni. Postanowiłam sięgnąć pamięcią kilka lat wstecz. Odwiedziłam stare kąty. Podsumowałam. Zamknęłam co nieco. Odetchnęłam.

Tego typu chwile zawsze wiążą się u mnie, co mnie osobiście bawi, także ze zmianami w stylu kupienie nowych spodni, ścięcie włosów, pomalowanie paznokci ;)

Przede mną kilka dni wolnych, na zebranie myśli i ruszenie z kopyta już od października. A póki co jesień, słońce i czas na rześki spacer nad Wartą z cudownym mężem pod rękę :)

poniedziałek, 21 września 2009





Wchodzimy do pustego wnętrza sali Marmurowej CK Zamek. Jedyne co tam spotykamy to czarno-białe zdjęcia na ścianach. Jest ich sporo, małe formaty jednakowo oprawione w jasne passe-partout i brzozowe delikatne ramy. Na czarno-białych zdjęciach puste wnętrza. Opuszczone przez kiedyś zamieszkałych ludzi, którzy albo wyszli gdzieś na chwilę, albo dawno już ich w danym miejscu nie było. Głównie małe miasteczka, małe miejscowości w pobliżu Poznania: Września, Żerków, Miłosław, Pyzdry, Mikuszewo, Bożykowo... To miejsca odwiedzane przez nas rzadko. Tak bardzo zwyczajne, powszednie, szaro-czarno-białe. Fotografie stanowią cykl dokumentów, wizualnych reportaży z tych właśnie miejsc.

Pustka i brak, to główni bohaterowie zdjęć Ireneusza Zjeżdżałki na wystawie monograficznej tego autora prezentowanej w CK Zamek. Fotografie urodzonego we Wrześni artysty cechują perfekcyjnie skomponowane kadry oraz niezwykła wrażliwość. Portrety miejsc bez ludzi, miejsc pozostawionych w stanie zawieszenia, znajdują swoją równowagę w cyklu portretów dzieci wrzesińskich. Odskocznią dla czarno-białych cyklów są kolorowe fotografie pokazywane w przestrzeni Galerii Fotografii pf. Zrealizowane w latach 2005-2006 dotyczą budowy i otoczenia autostrady przebiegającej przez Wrześnię. To swoiste pejzaże industrialne, gdzie żaden element sfotografowany nie jest przypadkowy, znów składa się na doskonałą całość kompozycyjną.

Ostatnio często bywam w okolicach Wrześni. Być może dlatego te zdjęcia okazały się wyjątkowo mi bliskie. Może też dlatego, że choć nie wiem jak bardzo miastowi chcielibyśmy być, prowincja i tak zawsze swoją nagą szczerością zbija nas z tropu, pozostawia w osłupieniu, zdziwieniu i melancholijnym zachwycie.

niedziela, 20 września 2009


To książka dla tych, którzy lubią rozważania o sztuce, o roli artysty, istocie talentu, natchnienia.

"Nieznane arcydzieło" i "Gambara" - dwa opowiadania, wydane w serii nowy kanon przez wydawnictwo W.A.B. - współtworzą monumentalny cykl Balzaca "Komedia ludzka".

W obu opowiadaniach poznajemy artystów. W "Nieznanym arcydziele" jest to malarz Frenhofer, w "Gambarze" - kompozytor Gambara. Obie te postacie w całości oddają się tworzeniu, pracy nad dziełem swego życia, które trzymają w ukryciu. Ów nieznane arcydzieło w momencie poznania okazuje się dziełem nie do ogarnięcia, zrozumienia dla przeciętnego odbiorcy. Jednakże Balzac nie wartościuje i pozostawia czytelnika przed wyborem, czy mamy do czynienia z artystami-szaleńcami, czy z artystami-geniuszami. Ojciec powieści realistycznej, obsesyjny kolekcjoner dzieł sztuki snuje rozważania na temat sztuki właśnie oraz natury ludzkiej i dążenia do ideałów.

Dla mnie wyjątkowo cenne zdaje się właśnie tytułowe opowiadanie przedstawiające malarza Frenhofera i pojawiające się w tym tekście filozoficzne rozmyślania. Frenhofer jest postacią fikcyjną, jedynym uczniem Mabuse'a. Towarzyszą mu dwaj malarze Franciszek Pourbus (właściwie Frans Pourbus Młodszy) oraz młody Poussin, który właśnie przyjechał do Paryża. Z nimi to Frenhofer prowadzi estetyczno-filozoficzne dysputy i to im pokazuje swoje najważniejsze, trzymane w ukryciu dzieło - portret ukochanej zmarłej żony - Katarzyny Lescault. To chwila przełomowa w tekście, moment kluczowy. Samo zaś dzieło swoich odbiorców wprawia w osłupienie, zażenowanie i rozczarowanie.

Istotny jest też fakt, że dla Balzaca dziełem najbardziej pożądanym był akt kobiecy. Jak świetnie wskazuje Jacek Dehnel w posłowiu do książki - "twórczość jest wyraźnie przedstawiana jako metafizyczne odbicie aktu seksualnego, w którym artysta - mężczyzna, portretując nagą modelkę - kobietę, posiada ją, stając się jej "ojcem, kochankiem i Bogiem".

Bez wątpienia czytając "Nieznane arcydzieło" mamy do czynienia ze swego rodzaju sfabularyzowanym traktatem o malarstwie, w formie dialogu, gdyż większa część tekstu to wywody Frenhofera właśnie. Niektóre jego uwagi zdają się bezcenne i przełomowe np. ta iż "posłannictwem sztuki nie jest kopiować naturę, ale ją wyrażać!". Okazuje się, że te uwagi i tekst Balzaca miały ogromny wpływ na sztukę.

Dehnel wyjaśnia: "Balzac żył w czasach pękania dotychczasowej wizji piękna, w czasach kryzysu klasycznej sztuki (opierającej się na mimesis, odwzorowaniu rzeczywistości, by wyglądała jak żywa); (...) van Gogh, Gaugin, Picasso, Duchamp, surrealiści - wszyscy są w zasadzie przyjmowani jak Frenhofer (...). Nic więc dziwnego, że dla artystów kolejnych pokoleń był to tekst niebywale istotny - i, co ważne, że uważali oni obraz Frehhofera za twór wybitny, a nie za pomyłkę czy produkt szaleństwa. Nieznane arcydzieło oznaczało dla nich raczej arcydzieło nieuznane, niezauważone za sprawą braku widzenia wyższego rzędu."

Na zakończenie kilka ciekawostek wskazujących jak bardzo kultowym był i jest tekst Balzaca oraz postać Frenhofera, uznawana przez niektórych jako zapowiedź awangardy. Posiłkuję się Dehnelem: "De Kooning twierdził, że opisany przez Balzaca obraz otworzył drogę kubizmowi. Picasso w roku 1927 dwunastoma akwafortami zilustrował wydanie opublikowane przez Vollarda w 1931 roku, (z okazji pierwodruku) a w pięć lat później wynajął atelier na rue Grands-Augustins, sądząc pomyłkowo, ze mieściła się tam pracowania Frenhofera i to właśnie tam namalował Guernikę. Cezanne zaś nie tylko kilkakrotnie rysował Frenhofera przy pracy oraz wymieniał go jako swoja ulubioną postać literacką, ale również wprost utożsamiał się z Balzakowskim bohaterem (...)".

piątek, 18 września 2009

Barbara Skarga 1919-2009.

"Człowiek żyje w relacji do tego, co jest światem, i do tego, co jest poza światem, i tę drugą relację najczęściej zawłaszcza religia, kreśląc kształt owego poza i dyktując odpowiednie postępowanie, dla którego tezą podstawową jest to, że całe istnienie w świecie powinno podporządkować się myśli o zaświecie. Tu jesteśmy tylko chwilę, tam wiecznie."

Tercet metafizyczny
Kraków 2009.

czwartek, 17 września 2009






Od 10 do 22 września w Starym Browarze w Słodowni odbywają się obrony prac dyplomowych studentów Zaocznego Studium Fotografii ASP w Poznaniu. Najlepsze prace zostaną pokazane na corocznej wystawie organizowanej w Słodowni już niebawem, bo pod koniec września. Dziś miałam przyjemność gratulować Magdzie Płaczkowskiej i oglądać Jej cykl "ZATRZYMANIA". Za pozwoleniem autorki wrzucam tutaj kilka zdjęć z wystawy.

To prace, które urzekają nastrojem. Po prostu nie mogłyby się nazywać inaczej. Mamy w nich istotę fotografii, istotę ZATRZYMANIA, często tuż przed wykonaniem gestu. Bezruch, zamyślenie, zapatrzenie. Czuć upływający czas i ciszę, modlitewno-medytacyjne skupienie. Prostota kompozycji oraz kobiece postacie odsyłają do historii malarstwa, płócien Ingresa, Vermera. Gdzieniegdzie refleksy Hoppera - zapewne poprzez subtelną grę światła oraz odwrócenie twarzy i postawy postaci, w inną stronę niż do widza. Do głowy przychodzi także Caspar David Friedrich. Czerń i biel urzekają, uwrażliwiają na fakturę, detal gestu i stroju. To prace wysmakowane i eleganckie jednocześnie przedstawiające kobiecą zwykłość i codzienność. Refleksyjność.

Osiem fotografii do ZATRZYMANIA w pamięci na zawsze.

środa, 16 września 2009


Odkryłam ostatnio bardzo fajną stronę, serwis internetowy i jednocześnie sklep z książkami. Miejsce się rozkręca ale myślę, że już dziś mogę je tutaj polecać i reklamować szczególnie tym, którzy jeszcze nie znają ;) To STRYCH Z KSIĄŻKAMI Anny Mieszały - www.strychzksiazkami.pl

Przy okazji polecam świetny konkurs organizowany przez Allegro i Wydawnictwo Dwie Siostry, którzy zamierzają wydać ULUBIONĄ KSIĄŻKĘ Z DZIECIŃSTWA w serii Mistrzowie Ilustracji. Trzeba jeszcze tylko zdecydować jaka to będzie książka ;) Zatem zachęcam do głosowania. O akcji dowiedziałam się właśnie poprzez strychzksiazkami.pl, a szczegóły można znaleźć tutaj:
http://allegro.pl/phorum/read.php?f=269&i=53878&t=53878

wtorek, 15 września 2009


Poznań - Rynek Śródecki (ok. 1800 r.)

Grafika: Henryk Kot.

sobota, 12 września 2009



Zapraszam do obejrzenia wystawy Tekli Woźniak "Miejskie dokufikcje" w Księgarni Bookarest od dzisiaj do końca października.

Autorka pisze: Wystawa stanowi z jednej strony dokumentacje inscenizowanych interwencji w przestrzeni publicznej - miejskiej, w której fotografie pełnią rolę "służalczą" (dokumentującą, rejestrującą, notującą, pojawiający się na ogół spontanicznie pomysł i jego wykonanie), a z drugiej mogą stanowić obiekt (fotograficzny, obiekt wydruku) same w sobie. Nie są to złożone inscenizaje parateatralne, ale szybkie "szkice" wizualne, rejestracje niewinnych prowokacji zmieniających ustalony rytm miasta. Na przestrzeni kilku ostatnich lat interesowało mnie między innymi zjawisko performatywności w przestrzeni miejskiej, a także dokumentacje performanców, "których nie było".

czwartek, 10 września 2009



Polecam lekturę wrześniowego numeru "Lampy" i zapraszam wszystkich 1.10.09 (czwartek) na godz. 18:00 do Księgarni Bookarest! Będzie się działo, oj będzie :)

Na zachętę plakacik (projekt Maciej Sieńczyk).

wtorek, 8 września 2009


Wczoraj w Galerii Nowa (ul. Mielżyńskiego 20) odbył się wernisaż wystawy z cyklu Salted Candy. Prace pokazywały Paulina Płachecka oraz Tekla Woźniak. Dodaję pamiątkowe zdjęcie z Teklą, która gotowała konfitury, zapraszając chętnych do degustacji. Zdjęcie pochodzi z: wernisaze.blogspot.com i zostało zrobione przez miłego osobnika płci męskiej ;) Konfitury miały rozmaite smaki i konsystencje, ale przede wszystkim dzikie kolory. Można było nawet zakupić słoiczek, co też uczyniłam. Poza tym Tekla pokazała ciekawe zdjęcia i film z serii "Zbieractwo". Jednym słowem zachwyt nad jeżyckimi straganami z dżemami, powidłami i musami za 50 gr o nazwie TRUSKAWKA KRAJOWA.

Ciekawe jaki jest właściwy skład ów słoiczków?

poniedziałek, 7 września 2009







Bardzo lubię takie miejsca, gdzie są różnej wielkości skrzynki i kartony pełne książek, które można zaadoptować za "co łaska". Znam kilka takich miejsc i czasami je odwiedzam, a czasami te miejsca odwiedzają mnie tzn. nagle pojawiają się jednorazowo gdzieś, gdzie przebywam.

Tak było wczoraj. Zimno i ciemno, a mocno już przebrane trzy kartony wpadły mi w oko na pewnym krużganku. Okazuje się, że nie były przebrane dokładnie ;)

Wyszperałam trzy świetne książki i czuję się jakby ktoś podarował mi dosłownie cudowny prezent. Ukochane przez mnie książki i ukochane przypadki.

Pierwsze co wpadło mi w ręce to stare wydanie Tomasa Mertona "Modlitwa kontemplacyjna" (W Drodze, Poznań 1986). Jeśli czytam tego typu książki to jest to zazwyczaj właśnie Merton. Wyjątkiem były "Rozważania na pisaku" Alessandro Pronzato, które przy okazji polecam. Też nie nowe, a ciągle dostępne i świetne. Z "Modlitwą kontemplacyjną" jest tak, że od dawna zamierzałam ją kupić, a wczoraj sama się wkupiła.

Drugą książką, która na nowo znalazła właściciela jest "W krześle" Piotra Sommera. To debiutancki tomik autora "Dni i nocy". Bardzo rozbawiło mnie zdjęcie na tylnej stronie okładki oraz nota. Rarytas jest w środku - autograf autora (czuła dedykacja dla znajomego) pozostawiony charakterystycznym pismem - maczkiem, w Warszawie 1978.

Niektórzy wiedzą, że mam fioła na punkcie morza, wie o tym chyba także LOS, bo trzecią knigą, którą znalazłam jest "Morze u poetów. Antologia" wydana w 1977 roku w Gdańsku przez Wydawnictwo Morskie. W antologii znaleźć można wypowiedzi i utwory m.in. Iwaszkiewicza, Przybosia, Świrszczyńskiej, Różewicza, Szymborskiej, Kubiaka, Kozioł, Grochowiaka, Brylla oraz Anny Janko. Wybór słowo wstępne, opracowanie, noty o autorach - Zbigniew Jankowski. Trochę czasu zajęło mi zanim rozszyfrowałam, że w dedykacji, złożonej na pierwszych stronach książki, napisanej lekko dziecinnym pismem kryje się autograf Anny Janko właśnie i data Sopot 1978, czyli tuż po Jej debiucie. Dwa wiersze Anny Janko zamykają tę antologię, oto fragment jednego z nich:

Stoję w morzu po szyję
nieopanowanie jest odważne
upór - granatowy
Stać twardo
udowodnić ciało stałe
(...)

Myślę, że każdy dorosły, przynajmniej dwa razy w roku powinien przeczytać jakąś książkę dla dzieci. Osobiście stosuję tę zasadę i zaglądam do takich książek nawet częściej. Jest to zawsze odświeżające i lecznicze doświadczenie.

Otrzymałam w prezencie najnowszy tytuł wydany przez poznańskie Wydawnictwo ZAKAMARKI "Tsatsiki i Mamuśka" Moni Nillsson z ilustracjami Piji Lindenbaum - autorki ulubionej przeze mnie i moje bratanice serii o Nusi.

"Tsatsiki i Mamuśka" to książka dla dzieci z początkowych klas szkoły podstawowej. Głównym bohaterem jest Tsatsiki-Tsatsiki Johansson, który właśnie rozpoczyna pierwszą klasę. Chłopiec mieszka w Sztokholmie i jest wychowywany przez Mamuśkę - młodą i samotną matkę - artystkę grająca na basie w zespole rockowym. Jego tata, Poławiacz Ośmiornic, mieszka w Grecji i niestety Tsatsiki jeszcze go nie poznał.

Moni Nillsson napisała książkę prostą i zabawną, będącą blisko rzeczywistości i życiowych problemów. Trudno już od pierwszych stron nie polubić szalonej i pomysłowej Mamy z burzą rudych włosów na głowie, która chodzi na rękach i przebiera palcami u stóp, oraz siedmioletniego Tsatsikiego, który na przyjęcie do swojej przyjaciółki, postanawia iść we fraku i z irokezem na głowie.

Czytając "Tsatsikiego i Mamuśkę" można płakać ze śmiechu chociażby wtedy gdy główny bohater i jego przyjaciel ze szkolnej ławki - Per Hammar - postanawiają śledzić swoją nauczycielkę, gdyż podejrzewają, że jest kobietą-małpą. Podczas lektury można też porządnie się wzruszyć, na przykład wtedy gdy Tsatsiki zaprzyjaźnia się ze swoim największym wrogiem, pełnym agresji starszym kolegą Mortenem. Tata Mortena okazuje się być jednym z mężczyzn siedzących na ławce pijaków, obok której zawsze przyspiesza się kroku, a nawet biegnie, byle tylko ją minąć.

Książka tętni życiem, jest pełna akcji i ciekawych postaci. Porusza poważne problemy takie jak: dorastanie dziecka bez ojca, stereotypy obrazu matki, gnębienie młodszych uczniów przez starszych, brak pomocy w szkole dla dzieci alkoholików i wiele innych. Problemy te podane są w soposób delikatny, nie przerysowany, normalny. Mały czytelnik "Tsatsikiego i Mamuśki" ma dzięki temu możliwość zrozumienia złożoności wielu sytuacji, które zapewne mogą dotyczyć jego samego, z którymi może zetknąć się na codzień.

"Tsatsiki i Mamuśka" to książka mądra i nowoczesna. Jak wyczytałam pierwsza z pięciu książek o Tsatsikim, które zostały przetłumaczone na kilkanaście języków i były wielokrotnie nagradzane, m.in. przez szwedzkie Jury Dziecięce, które trzem z nich nadało tytuł książki roku w kategorii wiekowej 7-9 lat.

Zakamarki planują niebawem wydać dalsze przygody Tsatsikiego w książce "Tsatsiki i Tata Poławiacz Ośmiornic". Sięgnę po nią na pewno i to z ochotą.

niedziela, 6 września 2009



Od 8 września (wtorek) przez cały wrzesień, od poniedziałku do piątku o 8:30 i 21:00 na antenie Radia Afera będzie czytana najnowsza książka Macieja Malickiego - "Ostatnia (sto czternaście opowiadań o tym samym)". Polecam gorąco!

sobota, 5 września 2009


Powalająca fota od pewnego znajomego ;)

środa, 2 września 2009



Moja tęsknota za Śródeją.

Znalazłam pocztówkę wydaną staraniem Rady Osiedla Ostrów Tumski-Śródka-Zawady. Na pocztówce mamy fresk przedstawiający most Cybiński z 1907 roku wykonany przez Katarzynę Kujawską oraz studentów ASP w Poznaniu z okazji pierwszego Dnia Sąsiada na Śródce na ścianie kamienicy przy ul. Ostrówek 6 (2006-2009). Autorem fotografii jest L. Podbrez, maj 2009.

Kiedyś nie przepadałam za tym freskiem, a dziś odczuwam dziwny brak...

wtorek, 1 września 2009


Jeszcze tylko 10 dni potrwa wystawa Kuby Szopki w Galerii Miejskiej ARSENAŁ na Starym Rynku w Poznaniu. "Kto Ty jesteś? Polak stary..." to seria męskich portretów, pokazująca starość z wielu stron. Każdemu ze zdjęć towarzyszy komentarz, tytuł, tekst.

Nie jest to duża wystawa, ale fotografie Kuby Szopki przekonują mnie przede wszystkim dlatego gdyż dotyczą bardzo ważnego, a często pomijanego tematu, jakim jest starość. Starość wśród nas. Poza tym są to prace bardzo ciekawe i dobre formalnie.

Kuba Szopka to grafik i fotograf z Poznania, w 2008 roku obronił dyplom w pracowni plakatu Eugeniusza Skorwidera. Jak wyczytałam bohaterem "Kto Ty jesteś? Polak stary..." jest dziadek młodego artysty.

Kto nie może zajrzeć do Arsenału niech zajrzy na www.kubaszopka.com