środa, 25 listopada 2009


Tracy Chapman Fast car

Gdy różne sprawy zagęszczają się bardzo, zarówno te dobre i bardzo dobre, jaki i te trochę kiepskie i jeszcze bardziej kiepskie, ta piosenka zawsze wybrzmiewa w mojej głowie i przynosi ukojenie. To na dziś i na najbliższe kilka dni, które bardzo pracowicie się zapowiadają, wszak po 22 latach wyprowadzam się z mieszkania, domu i najwyraźniej czeka mnie spakowanie co najmniej 22 kartonów książek ;) Zmiany, zmiany, decyzje, decyzje i dużo jeżdżę samochodem w nocy...

piątek, 20 listopada 2009



Już we wtorek kolejne spotkanie z cyklu BOMBA W BOOKAREST, na które serdecznie zapraszam, głównie w imieniu pomysłodawców i inicjatorów ;) Tym razem będzie to KRÓTKIE SPOTKANIE O ŚMIERCI, a Agnieszka Wolny-Hamkało rozmawiać będzie z Pawłem Duninem-Wąsowiczem i Krzysztofem Vargą. Termin to 24 listopada, godz. 18:00.

czwartek, 19 listopada 2009



Czekałam na kolejną książkę Erri De Luci w Polsce. "W imię matki" to powieść, a raczej coś na kształt apokryfu. Jest to bowiem historia zwiastowania i narodzin Jezusa, ale opowiedziana tylko i wyłącznie z perspektywy Matki - Marii z Nazaretu. Jej oczami, myślami. Jej ciałem.

De Luca we wstępie do swojej książki ciekawie pisze/wyjaśnia, że historia opowiedziana na nowo przez niego jest uwypukleniem:

"W tej książce uwypuklono szczegół (...) narodziny nowego życia w ciele kobiety, to najdoskonalsze misterium. (...) Ta opowieść jest próbą przybliżenia poprzez uwypuklenie. W imię Ojca rozpoczyna znak krzyża. W imię matki rozpoczyna życie."

Tekst jest piękny. Uwrażliwia na wiele aspektów, o których zapewne nie wpadło nam do głowy pomyśleć czytając jakąkolwiek z Ewangelii. Jednocześnie De Luca nie jest heretycki, czy obrazoburczy ani przeładowany mistycyzmem, czy teologią. Biorąc pod uwagę temat można by jednak pomyśleć, że gdzieś tam będzie to tendencyjne, nudne, wtórne i nie zachwyci. A jednak.

Zaryzykowałabym stwierdzenie, że przede wszystkim jest to historia o pierwszym etapie macierzyństwa, ciąży i porodzie, a dopiero później, choć oczywiście także, o zwiastowaniu, cudzie i narodzinach Boga. Historia o kobiecości właściwie. Naturalnej, prostej, pierworodnej i prawdziwej.

Poza tym myślę, że jest to opowieść także o małżeństwie, o związku dwojga ludzi. Wzajemnym zaufaniu i bliskości. Raz jeszcze, na nowo, poznajemy Marię - Miriam, ale także Józef - Joszu przedstawiony jest zupełnie niesztampowo. Łatwo się domyślić, że związek tych dwojga młodych ludzi, ich bliska relacja u De Luci jest bardziej z krwi i kości. Mamy tutaj mniej symbolizmu, więcej prawdopodobnych uczuć i trosk. Kolejną ciekawą odmianą/interpretacją u De Luci jest relacja Miriam z Bogiem. Tu również trafiamy na coś wymykającego się schematyzmowi myślenia.

Niezwykłe i godne podziwu jest to jak De Luca świetnie wyważył całość i skonstruował. "W imię matki" pisane jest ciepłym, delikatnym i momentami poetyckim językiem. Każde słowo, każda pauza niesie ogromne znaczenie. Wszystko to świetnie wprowadza w czasoprzestrzeń pustyni, na której dochodzi do narodzin. Pustynia - o tym również jest "W imię matki", które otwiera cytat z Josifa Brodskiego: Przywyknij, synku, do pustyni.

Opowieść rozpoczyna prolog będący pieśnią/wierszem o wietrze, "marcowym mistralu", który rozsiewa nasiona, zapładnia. Potem następują kolejno stanca pierwsza, druga, trzecia i ostatnia. Książkę zamykają trzy pieśni, a ostatnie słowa, ostatniej z nich na długo zapadają w pamięci jednoznacznie korespondując z cytatem z Brodskiego z początku. Czytając "W imię matki" wpadamy w świetnie wymierzony rytm i odkrywamy misternie ułożoną, uwodzącą konstrukcję. Opowieść religijną, ale także bardzo ludzką i życiową.

środa, 18 listopada 2009



Jest coś, co robię co roku. Zawsze jesienią lub zimą. Trwa to trzy dni. Zajmuje trochę czasu i przysparza ciągle emocji. To oglądanie wersji reżyserskich "Władcy Pierścieni" Petera Jacksona. Wszystkie trzy części: "Drużyna Pierścienia", "Dwie Wieże", "Powrót Króla". Klasyka. Co roku towarzyszy mi śmiech i łzy. Nigdy nie zasypiam i nigdy się nie nudzę. Zawsze cieszę się jak dziecko, gdy przychodzi czas tych trzech dni :)

niedziela, 15 listopada 2009



W tym roku intensywna literacka jesień w Poznaniu. Przed nami zupełnie nowy festiwal - PORA REPORTAŻU. To jednocześnie 4 odsłona tegorocznego festiwalu 4 PORY KSIĄŻKI. Festiwal odbędzie się w tym samym czasie w 6 miastach Polski: Białymstoku, Bielsku-Białej, Gdańsku, Krakowie, Poznaniu i Warszawie. Zatem po raz kolejny zapraszam do Księgarni Bookarest już od środy 18 listopada. Program zapowiada się bardzo atrakcyjnie:

18 listopada, środa
18:00 Spotkanie z reporterem: Mariusz Szczygieł
Prowadzi: Agnieszka Wolny-Hamkało

19 listopada, czwartek
18:00 Opisywanie Afryki
Uczestniczą: Wojciech Jagielski, Olga Stanisławska, Adam Leszczyński
Prowadzi: Anna Gruszecka

20 listopada, piątek
18:00 Spotkanie z Wojciechem Albińskim
Prowadzi: Marta Mizuro

21 listopada, sobota
18:00 Świat poprzez reportaż: od PRL do dziś
Rozmawiają Teresa Torańska i Włodzimierz Nowak

O szczegółach dotyczących całego festiwalu można przeczytać na stronie festiwalowej. Zapraszam bardzo serdecznie :)

czwartek, 12 listopada 2009


Już od poniedziałku rusza w Poznaniu druga edycja Festiwalu Twórczości Kobiet No Women No Art. To impreza, której nie wolno przegapić i której szczerze kibicuję z różnych względów :)

Podczas festiwalu polecam spotkanie wokół książki "Marlene" Angeliki Kuźniak 17 listopada o godz. 18:00 w Księgarni Bookarest. O innych wydarzeniach poczytać można na przykład tutaj: www.nowomen-noart.pl. Odsyłam też do wywiadu z Aśką Stankiewicz - dyrektorką festiwalu i założycielką Ośrodka Rozwoju Osobistego Kobiet BABILĄD. Rozmowę można było przeczytać w dzisiejszym wydaniu GW i oczywiście tutaj: Uwaga! Nagły Atak Kobiet.

Polecam oczywiście nie tylko kobitkom ;)

środa, 11 listopada 2009


W listopadzie jak na aurę przystało w Radiu Afera czytamy kryminał. Skoro kryminał i skoro rodzimy to oczywiście Marek Krajewski i Mariusz Czubaj :) Zatem od pon. do pt. na 98,6 o 8:30 i o 21:00 możecie posłuchać fragmentów "Róż cmentarnych" w interpretacji Piotra Kalina.

Przy okazji już dziś zapraszam i polecam Międzynarodowy Festiwal Kryminału, który odbędzie się we Wrocławiu między 28 listopada a 3 grudnia. Oprócz licznych spotkań, panelów dyskusyjnych, warsztatów literackich, pokazów filmów kryminalnych na festiwalu odbędzie się też dzień dla młodych czytelników historii z dreszczykiem... ;)

wtorek, 3 listopada 2009


Jutro o świcie wsiadam w nasze urocze PKP i jadę daleko, hen hen ;) do Krakowa na 13. Targi Książki :) Co tam będę porabiać? Poczytać o tym można tutaj: Zakamarki.pl
Program całej imprezy jest dostępny chociażby w tym miejscu: Targi.Kraków.pl

Bardzo się na ten wyjazd cieszę. W tym roku Targom Książki w Krakowie towarzyszyć będzie Międzynarodowy Festiwal Literatury im. Josepha Conrada i mam nadzieję nie przegapić tej okazji, aby także tam zajrzeć. Polecam: ConradFestival.pl

Jednym słowem plan na najbliższe dni mam bardzo intensywny ;)

poniedziałek, 2 listopada 2009

Cmentarz na Rossie, Wilno


Cmentarz na Rossie, Wilno


Cmentarz Père-Lachaise, Paryż




Cmentarz Père-Lachaise, Paryż



Zaduszkowo wspominam także jedne z bardziej wyjątkowych cmentarzy, które odwiedziłam. Cmentarz Père-Lachaise w Paryżu, gdzie spoczywają Marcel Proust, Fryderyk Chopin, Eugène Delacroix, Guillaume Apollinaire, Oskar Wilde (cały pokryty odciskami czerwonych całusów wielbicieli i wielbicielek!), Honoré de Balzac i wielu innych. Bez wątpienia to największy i najsłynniejszy paryski cmentarz. Założony został w 1804 w ogrodach przylegających do willi Mont-Louis, podarowanej przez Ludwika XIV swojemu spowiednikowi, francuskiemu jezuicie François d'Aix de Lachaise. Z pobytu na Père-Lachaise pamiętam niezwykły grobowiec Abelarda i Heloizy oraz grób Jima Morrisona, który wcale nie jest łatwo znaleźć i do którego ciągle pielgrzymują liczni fani artysty.

Będąc w Paryżu warto jednak wybrać się nie tylko na melancholijny spacer po Père-Lachaise. Dla mnie ważna była także wędrówka po Cmentarzu Montparnasse znajdującym się w południowo-wschodniej części Paryża, w XIV dzielnicy. Na cmentarzu Montparnasse, stworzonym w 1824 roku, początkowo znanym pod nazwą Le Cimetie're du Sud, chowana jest elita intelektualna i kulturalna Francji, jak również wydawcy i osoby, które promowały artystów. Tym samym można stanąć tam nad grobem Olgi i Josepha Ginsburgów, Eugène Ionesco, Samuela Becketta, Charlesa Baudelaira, Jeana Paula Sarta i Simone de Beauvoir (leżą w jednej mogile) i wielu, wielu innych. Wzruszająca chwilą było dla mnie pochylenie się nad grobem Julio Cortázara. Cały w liścikach, kamyczkach, kasztanach, ktoś nawet zostawił ulubione papierosy - Gauloises.

W zupełnie inną podróż wybieram się, gdy odwiedzam Cmentarz na Rossie w Wilnie założony 1801 roku. To jedna z czterech polskich nekropolii narodowych, która posiada również duże znaczenie historyczne i symboliczne dla Litwinów i Białorusinów. Na Rossie spoczwa mój pradziadek i zapewne inni, dalsi moi przodkowie. Spacer po wzgórzach Rossy o każdej porze roku robi ogromne wrażenie, ale marzę by kiedyś móc znaleźć się tam właśnie w Zaduszki.

Dodane przeze mnie zdjecia robiłam samodzielnie, dawno temu - te z Wilna to jeszcze Zenit. Wszystkie wywołane na pożółkłym już lekko, świetnym czeskim papierze w domowej ciemni, w łazience ;)

niedziela, 1 listopada 2009



Połknęłam ją jak tylko się ukazała. Piszę z opóźnieniem, bo mam problem z tym tekstem.

Tym razem u Huberta Klimko-Dobrzanieckiego więcej śmiechu niż zwykle. Surrealizm rzeczywistości bawi i wciąga od początku. Znów kawa na ławę, znów mocno autobiograficznie i gawędziarsko, ale trzymamy się chronologii i opowiadamy od początku, wszystko to co pierwsze i zarazem najważniejsze: narodziny, Komunia Święta, pierwsze niekontrolowane podniecenie, wyjazd z domu, pobyt za granicami kraju, różne prace, aż po pierwszą książkę, pierwszą trasę promocyjną i pierwszą wizytę u psychoanalityka...

Anegdotyzm wypełnia tę powieść po brzegi, a anegdoty są mocną stroną opowiadacza historii jakim jest autor "Rzeczy pierwszych". Wzruszające fragmenty o Wujku Lutku, przezabawnie opisane spotkanie z "Szałem" Podkowińskiego, ujmująca postać przyjaciela Japończyka - Hiroshiego.

Niestety przyznać muszę, że coś mnie rozczarowało. Końcówka? Wiadomym jest, że gdy rozczarowuje końcówka to nie jest za dobrze. Poświęcenie tak wiele miejsca kulisom swojego debiutu prozatorskiego i wydania swojej pierwszej książki oraz odbycia pierwszej trasy promocyjnej budzi lekki niesmak. Dlaczego?

Zdaje się to wszystko zbyt dosłowne, zbyt prawdziwe, zbyt prawdopodobne. Szczególnie gdy ma się pojęcie o rynku książki w Polsce ;) Może marudzę, ale gdyby dodać do tego trochę nierealności, coś zmyślić mocniej, ubarwić, wyolbrzymić nawet, może było by lepiej? A tak mamy na koniec łatwe rebusy do rozwiązania, coś prawie w stylu powieści z kluczem, złośliwej oczywiście.

To prawda, że gdy się debiutuje i ma się bardzo dobry debiut to jest się w sytuacji absurdalnej. Świetnie zostało to nakreślone w "Rzeczach pierwszych". Pisarz wysłany w trasę promocyjną, za którą najlepiej by było gdyby on płacił organizatorom, a już na pewno nie oni jemu... Tak jest w rzeczywistości i owszem jest to absurdalne. Ale żeby wkładać to w tą właśnie książkę? Na końcówkę? W niby zaszyfrowany, niby nie, sposób? Poza tym nic nie poradzę na to, że mimo wszystko lubię wydawnictwo "Heban", a wplatanie wątków dotyczących rynku książki w Polsce po prostu zupełnie mnie nie interesuje, średnio bawi i właściwie psuje książkę. Szkoda. Choć może to ja biorę to wszystko zbyt serio?

Lekturę polecam, jak też wcześniejsze książki Huberta Klimko-Dobrzanieckiego. Sama czekam na kolejny tekst autora "Kołysanki dla wisielca".