niedziela, 4 lipca 2010











Najważniejszym spektaklem tegorocznego Festiwalu Malta pozostanie dla mnie bez wątpienie Sutra Sidiego Larbiego Cherkaoui. Minimalizm środków sprawia, że chciałoby się powiedzieć, że był to spektakl surowy, ascetyczny. A był po prostu poetycki i bardzo plastyczny, niczym sen. Jednakże wszystko to w duchu kultury wschodu i zen. Dzięki mistrzowskiej muzyce skomponowanej przez Szymona Brzóskę (BRAWO!), granej na żywo, płynęło się przez to mądre i refleksyjne dzieło w pięknym rytmie, równowadze. Piękne.

„Japoński przyjaciel zapytał mnie: co kochasz? Opowiedziałem mu o jodze, śpiewie i sztukach walki. Utrzymywał kontakt z mnichami ze świątyni Shaolin i zaproponował, że mnie przedstawi.” W ten sposób Sidi Larbi wraz z rzeźbiarzem – ikoną sztuki współczesnej, autorem potężnych instalacji – Antonym Gormleyem i młodym, polskim kompozytorem Szymonem Brzóską spędził wiele miesięcy w chińskim klasztorze, pracując nad koncepcją sztuki. Oniryczny spektakl, w którym biorą udział mnisi – adepci zen, skupia całą uwagę na skomplikowanej więzi łączącej dorosłego mężczyznę z jedenastoletnim chłopcem. Sutra łączy jogę z sufickim transem, pantomimą i językiem migowym, mową i spontanicznym śpiewem. Ubrany w wyrafinowaną oprawę plastyczną i muzyczną spektakl jest swoistym traktatem o kondycji ludzkiej, tożsamości religijnej i seksualnej, refleksją na temat zderzenia kultur, dojrzewania, lęku przed usamodzielnieniem się dziecka. „Moja estetyka, wyczucie piękna – podkreśla Sidi Larbi Cherkaoui w wywiadzie – wiąże się z dzieciństwem, czerpie z połączenia kaligrafii z malarstwem flamandzkim (…). Zawsze myślę o tańcu w języku perspektywy. To zawsze jak rysowanie.”

p.s. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że można tak genialnie ograć niewyszukany rekwizyt - drewnianą skrzynię!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz