wtorek, 7 lipca 2009


Klimat książki, a to rzecz bardzo klimatyczna, przypominał mi trochę ten, który można odnaleźć w ”Portrecie Doriana Graya”. Czyta się bardzo dobrze. Tekst skonstruowany za pomocą pięknych długich zdań. Uczucie rozkoszy, rozmaite jego odmiany, poddane dogłębnej analizie, za pomocą portretów kolejnych postaci, kobiet, mężczyzn. Świetne opisy, pełne detali, kolorów, smaków, zapachów. Można przenieść się w czasie. Duszna atmosfera Paryża, miejsc dostępnych tylko dla wtajemniczonych. Opary opium wydobywają się z kolejnych stron książki.

Nie zaszeregowałabym tekstu jako powieść. Colette miesza w „Czyste, nieczyste” różne formy literackie. Miejscami nazwałabym tę książkę reportażem, esejem o erotyzmie, seksualności, zmysłowości. Mógłby to być intymny dziennik bez dat, ale to też za mało. Rzecz wymyka się szufladkowaniu. Tekst wydaje się bardzo aktualny. Świetne fragmenty na temat Don Juana – dla zainteresowanych motywem, lektura zdecydowanie obowiązkowa.

Kazimiera Szczuka napisała, że Colette buduje wspaniałe metafory kobiecej zmysłowości, czyniące z „Czystego, nieczystego” tekst założycielski dla symbolicznej genealogii lesbijek - jest w tym wiele racji. Głównie przecież o tajemniczą , nie dającą się poznać do końca, kobiecą rozkosz chodzi. O jouissance.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz