piątek, 26 czerwca 2009



Dziś spektakl wyczekiwany, na który dostaliśmy się cudem. Liczba miejsc była ograniczona (40 osób). Chętnych bardzo wielu, a założenia to m.in. niepowtarzalność i swoista jednorazowość. Spektakl? Raczej coś na kształt happeningu, eksperymentu, akcji, w której główną rolę gra widz. I w tym cała radocha, podniecenie i wyjątkowość przedsięwzięcia. Jak dla mnie sprawa o zaufaniu, otwarciu się na drugiego człowieka i na to, co nas otacza, a czego normalnie nie dostrzegamy, nie słyszymy, nie dotykamy, nie wąchamy.

W pierwszym etapie wydarzenia zmysł wzroku zostaje wyłączony, każdy uczestnik dobrowolnie zakłada czarną opaskę na oczy i daje się prowadzić swojemu „opiekunowi”. A potem, to już tylko same przyjemne niespodzianki pełne dreszczyku emocji. Nagle ktoś z Tobą tańczy, to znowu biegniesz gdzieś z kimś za rękę, za chwilę ktoś ciągnie Cię w dół, kucasz i dostajesz do rąk kulkę papieru, wtem słyszysz szum fal, ktoś obok przebiega, ktoś Cię muska, ktoś znowu chwyta Cię za rękę i ciągnie w jakąś nową stronę, gdzie… no właśnie, gdzie natykasz się na człowieka również z chustką na oczach, co stwierdzasz po uprzednim hmm… "wymacaniu", pisząc kolokwialnie, a mam wrażenie, że to słowo najlepiej oddaje istotę rzeczy. No i tak sobie stoicie. Nagle słyszysz głoś „odsłoń oczy” odsłaniasz i widzisz wokół siebie tłum ludzi, bardzo blisko, wręcz stłoczonych, uśmiechniętych i zadziwionych, tak jak Ty, że stoicie obok siebie tak blisko. Nie wiadomo kto tancerz, kto widz. Granica właściwie zupełnie zatarta. Potem jednak oglądamy taniec dwóch osób, świetna muzyka, wizualizacje. Bardzo miłe zakończenie, wspólny bieg za rękę, znów z zasłoniętymi oczami, bo „końca nie widać”. „Randka w ciemno” - pod takim tytułem rzecz się odbywa to idea Renaty Piotrowskiej i założonego przez nią Towarzystwa Prze-Twórczego. Można powiedzieć, że w całości skomponowana na contact improvisation.

Naszym głównym zainteresowaniem jest interakcja. W dzisiejszych czasach przewagi telewizji i filmu nad teatrem, teatr posiada coś wyjątkowego, na co warto zwrócić uwagę – możliwość nawiązania bezpośredniego kontaktu z widzem, zaproszenia go do aktywnego odbioru sztuki scenicznej – do indywidualnej podróży. Zamknięcie oczu przez każdego z widzów wspiera skupienie się na sobie. Ograniczając impulsy wzrokowe, wzmacniamy postrzeganie dostępne przez pozostałe zmysły – słuchu, węchu, smaku, dotyku. Skupienie się na sobie oraz mocniejsze odczuwanie dostępnych impulsów osadza widza w „tu i teraz” – w improwizacji. W tym samym punkcie znajdują się artyści uczestniczący w projekcie UNKNOWN: tancerze, muzycy, twórcy wizualizacji. Improwizują podczas całego wydarzenia działając wokół ustalonych wcześniej punktów (struktura ustalana jest w ciągu tygodnia przygotowań przed każdym zdarzeniem). Bycie „tu i teraz” zachęca do pozbycia się oczekiwań i zaakceptowania tego co jest - tego z czym przychodzimy do teatru, oraz tego, co zastajemy w jego przestrzeni. Czy jest to możliwe? To nieustanny dialog wymagający zaangażowania obydwu stron - artystów i widzów. Czy potrzeby obydwu stron mogą się ze sobą spotkać? Renata Piotrowska

Po tych niezapomnianych wrażeniach chcemy obejrzeć Marię de Buenos Aries. Klapa. Deszcz. Ulewa. 40 minut czekania pod parasolem, by w końcu się poddać. Szkoda. A Śródka piękna, nawet w deszczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz