niedziela, 11 kwietnia 2010





Pamiętam jak w 2008 roku w marcu robiłam spotkanie z Aleksandrem Jurewiczem w Poznaniu. Odbierałam autora z dworca. Wybrał spacer do miasta od przejażdżki taksówką. Szliśmy nieśpiesznie rozmawiając o wielu rzeczach. Pamiętam jak nagle pojawił się nad nami samolot, bardzo nisko - podchodził już do lądowania na Ławicy. Stanęliśmy jak wryci z głowami skierowanymi ku górze. Pamiętam reakcję autora Lidy, który stał w zadziwieniu i szoku nad latającym blaszanym ptakiem. Tak jakby pierwszy raz w życiu widział samolot...

Przez wiele lat widziałam z okien mego domu szykujące się do lądowania samoloty. W nocy przed snem widziałam ich migoczące światła i rozmyślałam o tym i o owym.

Dziś mieszkam tak, że nie obserwuję już samolotów. Rzadko je widzę i właściwie to nawet mi ich brak.

Jest pewien film, bardzo ważny w moim życiu. Mało znany i mało popularny film wybitnego Krzysztofa Kieślowskiego - w marcu minęła 14 rocznica jego śmierci. To PRZYPADEK z rewelacyjną rolą młodego Bogusława Lindy. Film z 1981 roku, który premierę miał dopiero w 1987. Obrazek, który wklejam to kadr z tego filmu. Zaczerpnęłam go z obwoluty świetnej książki, którą bardzo lubię, i która była jedną z inspiracji przy pisaniu mojej pracy magisterskiej: Przypadek. Kategoria egzystencjalna i artystyczna w literaturze i filmie autorstwa dr. Rafała Koschanego. W PRZYPADKU bohater zdąża na pociąg i nie zdąża, pokazane mamy różne wersje wydarzeń. Całość zamknięta jest klamrą, pierwszą i ostatnią sceną, związaną z samolotem...

Dziś nie słucham radia, nie czytam gazet, nie oglądam telewizji. Myślę sobie o samolotach, ludzkich losach i decyzjach, przypadku i przeznaczeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz