niedziela, 26 lipca 2009


Ech, że też niektóre książki wpadają człowiekowi do rąk tak późno. Mendoza i „Sekret hiszpańskiej pensjonarki” to idealna lektura na trasie PKP Gdynia – Poznań. Czyta się wybornie. Pociąg galopuje, akcja też, aż z myśleniem można nie nadążyć.

„Sekret hiszpańskiej pensjonarki” napisany przez Eduardo Mendozę w 1979 roku, a po raz pierwszy wydany w polskim tłumaczeniu 5 lat temu to pierwsza z części trylogii będącej parodią kryminału, czystym antykryminałem właściwie. Kolejne tytuły detektywistycznej serii to "Oliwkowy labirynt" i "Przygoda fryzjera damskiego". Na pewno po nie sięgnę gdyż nie sposób nie polubić głównego bohatera – detektywa, który jest pacjentem w szpitalu dla chorych umysłowo i podejmuje się kolejnych misji zlecanych mu przez komisarza Floresa. Cezary Polak w swojej recenzji dla „Gazety Wyborczej”, kilka lat temu, tak go opisał: Główny bohater ma wiele z Dyla Sowizdrzała, Marchołta, ale też Sherlocka Holmesa i Robin Hooda. Ten niebieski ptak jest racjonalistą. Wie, że nie da rady zmienić świata, ale przynajmniej może go wyszydzić.

Samej fabuły nie będę tutaj opisywać, bo nie sposób. Gwarantuję za to świetną przygodę i ubaw aż do łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz