środa, 24 czerwca 2009



Kolejna edycja Festiwalu Teatralnego Malta w Poznaniu rozpoczęta. Zaczynam od nadrabiania zaległości. Teatr Ósmego Dnia i „Jarzenie” Teatru Palmera Eldritcha. Trochę ze względu na znajome pyszczki Marcina i Agaty, a trochę z nadrabiania zaległości właśnie i Malty, czyli poczucia wewnętrznego obowiązku wybrania się do teatru. Spektakl z ciekawym pomysłem. Kto nie lubi światła jarzeniowego niech przemyśli czy chce rzecz oglądać, wszak innego światła tam nie ma. Jarzeniówki i pęd wyścigu ku sukcesowi młodych japi. Trochę wszyscy się takim jarzeniowym światłem chyba świecimy. Lekko oślepiając siebie nawzajem i siebie w szczególności. Głupawo i nie po swojemu. Pusto. W gruncie rzeczy niczego nie oświetlając. Dobre i trudne, także w odbiorze.

Tego samego wieczoru pyszny deser w nowej „Kamei” i spektakl "Schraapzucht" grupy TIUG na Starym Rynku. Rzecz w starym stylu spektakli plenerowych. Rozczulający, mądry, malowniczy. Cały rozgrywający się na machinie, której częścią centralną jest koło. Koło czasu, kołowrotek codzienności. Koło warunkuje życie, funkcjonowanie głównego bohatera. Istnienie jego otoczenia, przytulnego małego mieszkanka. W pewnej chwili jednak mechanizm zawodzi…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz