
W zeszłym tygodniu o tej porze jechałam zatłoczonym i obskurnym pociągiem z Krakowa do Poznania. Mocno zmęczona po pięciu dniach intensywnej pracy, stęskniona za własnym domem i bliskimi, a jednocześnie zadowolona, bo
Targi Książki okazały się bardzo udane, no i bo liznęłam trochę
Festiwalu Conradowskiego. Żałuję tylko, że tak niewiele liznęłam. Polecam zajrzeć na:
www.conradfestival.plUdało mi się pójść na spotkanie z
Rabihem Alameddinem, autorem książki
Hakawati, mistrz opowieści. Było to cudny wieczór. Spotkanie prowadził (świetnie!) Grzegorz Jankowicz, a autor pełen życiowej mądrości ironizował odpowiadając prawdziwie. Zamierzam sięgnąć po książkę, którą już dawno temu wiele osób mi polecało. Wybrałam się na koncert muzyki tunezyjskiej w wykonaniu zespołu
Perpetual Motion oraz odwiedziłam Żydowskie Muzeum Galicja, gdzie odbył się bardzo intymny i poruszający wieczór poetycki
Piotra Sommera. Z żalu, (choć oczywiście nie tylko z żalu), że nie udało mi się wybrać na spotkanie z Marjane Satrapi obłowiłam się w oba tomy
Persepolis oraz jeszcze kilka innych książek, o których napiszę innym razem.
Zatem powoli wracam z rozmaitych podróży, przeprowadzek, remontów i innych prac. Pewnie więcej będzie tu teraz o przeszłości, albo raczej teraźniejszość intensywnie przeplatać się będzie z tym, co ciekawego robiłam w październiku ;)