sobota, 24 października 2009



Wróciłam z Gdańska i było bardzo ciekawie. Pierwszego dnia piękna uczta dla Józefa Wilkonia - spotkanie autorskie, wernisaże dwóch wystaw, gdzie były pokazywane także rzeźby Wilkonia, kiermasz jego książek. Mistrz w świetnej formie, bezpośredni i przystępny dla każdego, z poczuciem humoru, naturalny, z bagażem wielkiego, bezcennego doświadczenia i wiedzy. Powyżej jego autorska książka (jest autorem także tekstu, nie tylko ilustracji) , którą ochoczo zakupiłam i zdobyłam ten smaczek jakim jest autograf ;)

Drugi dzień spotkań upłynął pod hasłem dyskusji wokół "alternatywnej" książki dziecięcej. Trwały rozmowy na temat tego jak to jest wydawać Józefa Wilkonia, jak wygląda praca nad książka dziecięcą. Odświeżające i przezabawne spotkanie z Litwinami: Sigutė Ach i Kęstutisem Kasparavičiusem z wydawnictwa Nieko Rimto. To spotkanie uświadomiło mi jak niezwykła potrfi być rzeczywistość w głowach niektórych artystów ;)

Tego dnia odbyła się też interesująca dyskusja na temat tego Komu powinna podobać się książka dla dzieci? Choć szkoda, że w dyskusji uczestniczyło tak mało ludzi, którzy powinni interesować się tym tematem. Generalnie po przyjeździe z Gdańska pozostało we mnie kiepskie wrażenie polegające na tym, że Bałtyckie Spotkania Ilustratorów to kolejna impreza niszowa, która niszowa wcale być nie musi i wręcz być nie powinna. W głowie zaczyna tlić się tysiąc pomysłów, jak by to było zorganizować coś podobnego, ale z większym rozmachem w Poznaniu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz